(Z pewnych względów nie nazwę tego 'wszyscy mają mambę' chociaż by pasowało.)
W weekend zaatakowało mnie zatrzęsienie sezonów na: rolki, rower, spacer, grilla, zakupy, misia...; aż strach żyć w takim zagrożeniu, ale co się będę wyłamywać. Mam i ja!
Co prawda nie od soboty, a od wtorku ale i tak.
Rozpoczęłam już drugi sezon kluczy w staniku.
Cóż skrywa ta enigmatyczna nazwa?
Nic innego jak podręczny, chociaż może to nie dobre słowo... podcycny? zestaw każdej biegaczki. No bo gdzieś te klucze trzeba dać. W bucie uwiera, w kieszeni bluzy (przy dobrych wiatrach bluza: jest potrzebna, oraz: ma kieszenie) nieustannie grozi wypadnięciem, a tak wystarczy dopasować i siedzą. W akcie desperacji, czy też znów braku innych schowków, z drugiej strony można wsunąć iPoda. I w drogę.
A jak potrzebne są jeszcze pieniądze? Do skarpetki.
Byle nie monety ;)
UWAGA, TO NIE JEST NAPAD
6 lat temu
2 komentarze:
Ja namiętnie stosowałam chowanie do stanika biletów MPK. I kiedy Kanar skasowanego się domagał, zaczynałam gmerać...Niejeden dał nogę, myśląc, że na hmmm...panią o dziwnych upodobaniach trafił;;;)))
Świetne :D
Znam tylko takich, co odpędzali Kanara przekopywaniem się przez garść skasowanych biletów;))
Prześlij komentarz